To co porusza w tym wspaniałym filmie to świat, który stworzył Ridley Scott, twardy i nieugięty w swych prawach, rządzony męską ręką. Wskrzesił czasy, w których ciężko było przeżyć, gdzie
To co porusza w tym wspaniałym filmie to świat, który stworzył Ridley Scott, twardy i nieugięty w swych prawach, rządzony męską ręką. Wskrzesił czasy, w których ciężko było przeżyć, gdzie ludzkie życie nie znaczyło nic. Dodatkowo gdybyśmy jeszcze spojrzeli na sferę poziomu gry aktorskiej, niezaprzeczalnie do historii kina wpisał się Russell Crowe i Joaquin Phoenix. Jako kolejny walor tego filmu każdy chyba wskaże muzykę Hansa Zimmera bez której dzieło Scotta byłoby w pewien sposób nieudolne, nadające się do jednorazowego obejrzenia. Historia opowiedziana w "Gladiatorze" jest tragiczna, a zarazem piękna i podniosła ponieważ jesteśmy świadkami upadku człowieka a zarazem wiernego generała imperium rzymskiego. Maximus był jednym z najdzielniejszych dowódców Rzymu. Zdobył sobie wielką przychylność samego cezara Marka Aureliusza (Richard Harris), przede wszystkim odwagą i skromnością. Morale żołnierzy rosło gdy pojawiał się na polu bitwy. Zawsze kierował się zasadami i honorem, toteż gdy odmówił cezarowi w ważnym zadaniu kierując się zwykłym rozsądkiem wykorzystał to syn imperatora, Kommodus. Odtąd życie Maximusa zależało wyłącznie od jego umiejętności zdobytych w wielu kampaniach. Jak już wspomniałem niepowtarzalnym atutem tego filmu jest muzyka skomponowana przez Hansa Zimmera (z pięknym głosem Lisy Gerrard), która została nominowana między innymi do Oscara i Złotego Globu. Od pierwszych minut współgra ze zdjęciami Johna Mathiesona. Widzimy Maximusa przechadzającego się w zbożu oczekującego na bitwę. Następnie muzyka jakby wzrasta, rozpędza się by pokazać nam ogrom i zaciekłość bitwy z Germanami. Całość jest niepodważalnie najlepszą ścieżką dźwiękową jaką kiedykolwiek słuchałem, ponieważ bardzo przyjemnie jej się słucha gdzieś w zaciszu domowym. Polecam tutaj przede wszystkim utwory: The Battle, Barbarian Horde, Now We Are Free. Aktorstwo również jest na wysokim poziomie o czym świadczy rola Russella Crowe nagrodzona Oscarem i nominacja dla Joaquina Phoenixa za rolę drugoplanową. Muszę tutaj przyznać, że jestem niepocieszony ponieważ aktor powinien dostać to ważne wyróżnienie. Rola Kommodusa wymagała wielkiego poświęcenia, a przecież Joaquin Phoenix zagrał diabelsko dobrze! Widzom również podobał się Richard Harris jako Marek Aureliusz. Cezar i filozof, który do końca swego życia wątpił w podboje i przelewaną krew. Kiedy już "nie był filozofem" rozmawiał z Maximusem jak z synem o marzeniach i wątpliwościach życia ludzkiego. To jest to co sprawia, że powracam do filmu Scotta z wielką przyjemnością i choć wrażenia nie są już tak mocne jak wtedy gdy pierwszy raz, a potem drugi byłem w kinie, to jednak warto za każdym razem przeżyć go jeszcze raz. Polecam każdemu kto lubi zachwycać się muzyką i obrazem jednocześnie.