Najpierw wciąga i dużo obiecuje, potem fabuła zaczyna kręcić się za własnym ogonem i czujesz, że to do niczego nie prowadzi.
W mojej nic nie znaczącej ocenie pojawił się znikąd i rozniósł system. Wszystko niemalże idealnie złożone. Począwszy od intro, po scenariusz, dobór aktorów, gra tychże a nawet po napisy końcowe. Życie zbyt krótkie jest by sępić dyszkę.
Po House of Cards sądziłam, że prędko nie obejrzę serialu ambitnego, z cynicznym, ciętym humorem, pogłębionymi psychologicznie postaciami i prawdziwie pokazującym życie korporacyjne ludzi, którzy zostali dotknięci (świadome użycie słowa) bogactwem. Ten serial to perła w koronie. Żal tylko dwóch sezonów. Mistrzostwo.
Nie rozumiem kto uważa, że te ciągłe, nagłe zoomy i trzęsąca się kamera jest fajna? Przecież oglądając to, człowiek się tak męczy, że głowa mała. Zaciekawił mnie pierwszy odcinek, ale tak się umęczyłem obrazem, że nie wiem czy dalej będę oglądał. Czy to tak przez obydwa sezony???
To się ogląda. Nie wiem jak można stawiać obok siebie Sukcesję i Yellowstone? (piszę o tym dlatego że takie porównania pojawiają się tu i ówdzie) Ten drugi wypada przy Sukcesji dość mizernie. Sukcesja trzyma niesamowicie wysoki poziom od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. W zasadzie każdy epizod jest jak sztuka...
Roller coaster emocjonalny. Esencja rodziny Roy w ostatnim odcinku. "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach" w pigułce :) Kocham ten serial. Jeremy Strong sukcesorem Złotego Globu:)
A mnie to przypomina mitologię grecką, Logan to gromowładny Zeus, nawet jego powierzchowność pasuje mi. A inni bogowie (czyli 1% ludzkości) walczą o władzę między sobą nie przebierając w środkach
Pierwszy sezon był fantastyczny, ale potem coraz gorzej. Mam wrażenie, że te same dialogi / sytuacje / miejsca powtarzają się w kółko. Brakuje nowych pomysłów. Trzeci sezon był bardzo nużący. Szkoda.