Oczywiście dwa pozostałe filmy tego reżysera zwłaszcza Napoleon... oraz filmy Wesa Andersona (wszystkie) i braci Coenów, (przede wszystkim Hudsucker Proxy, Raising Arizona, O Brother, Where Art Thou?, Big Lebowski, Burn After Reading, Serious Man)
Temat godny pociągnięcia, nawet po 4 latach od utworzenia wpisu;)
Jeśli chodzi o poziom dziwności i odbiegania od hollywodzkiej normy to również zdecydowanie polecam Cohenów i Andersona. Cohenowie tworzą filmy chłodne, proste w formie, dzieła Andersona są bardziej baśniowe, barwne.
Poza tym myślę, że wpisują się tutaj dobrze filmy w reżyserii pana co się zowie Taika Waititi ("Orzeł kontra rekin", "Boy", "Co robimy w ukryciu"...) plus serial "Flight of the Conchords". Jemaine (Chevalier) gra w "Orle...", "Co robimy..." i "Flight..." ;) Wszystkie łączy ten specyficzny "suchy" humor, nieporadni bohaterowie, drętwe dialogi i ... Nowa Zelandia;) Dzieła "świeże" i z dużym dystansem.