Hair po raz pierwszy widziałem mając około 8 lat -czyli ponad 8 lat temu. Od tego czasu widziałem ten film kilkakrotnie i za każdym razem mnie powalał. Co prawda jest nieco kiczowaty, ale geniusz wręcz z niego bije. Począwszy od wzruszającej fabuły, aż po wpadające w ucho piosenki... aż szkoda, że czasy dzieci kwiatów przeminęły bezpowrotnie. Myślę, że mimo iż dotyczy on dawnych wydarzeń, to wciąż jest aktualny. Hair to bezsprzecznie arcydzieło i jestem chyba jedyną osobą z mojego pokolenia, która docenia ten film.
Już raz go oglądałem na VHS u wujka ale wtedy to łebek byłem z 8-9 lat miałem to raczej niewiele pamiętam :)
Tak dokładnie to nie pamiętam ale gdzieś ten przedział wiekowy- 1-3 klasa szkoły podstawowej. Nie później.
Jak dla mnie to arcydzieło, trzeba uwzględnić współczynnik czasu, ale w latach 70. XX to film prawie rewolucyjny w tej kategorii !
Dlaczego "prawie rewolucyjny"? Bardziej rewolucyjny był chociażby "Jesus Christ Superstar", który powstał przedtem.
Och tak, uwielbiam ten film. Mogłabym go oglądać w kółko, a piosenki znam na pamięć. Końcówka Hair powala, za każdym razem.
Szkoda że nie udało im się uratować Clouda Bukowskiego. Piosenkę Let The Sunshine In uwielbiam najbardziej.