PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375629}
8,0 393 759
ocen
8,0 10 1 393759
6,0 47
ocen krytyków
Interstellar
powrót do forum filmu Interstellar

Jeśli oczekujesz star wars albo star trek to czeka Cię rozczarowanie. Nie jestem ogromnym fanem tej tematyki filmów, ale zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo polecam, mimo niektórych komentarzy "kwiatu młodzieży" i pseudo astrofizków.

ocenił(a) film na 9
GTRcreative

Jak już się czepiać to z sensem. Akurat te fale miały jak najbardziej sens - przecież fala "rośnie", gdy wpływa na płyciznę z głębszej wody. Najwidoczniej w tym miejscu, gdzie wylądowali, było płytko ale nie znaczy to (a nawet byłoby dziwne) gdyby cała planeta tak wyglądała.
Polecam poczytać o zjawisku takim jak tsunami (np. tu: http://www.up.krakow.pl/konspekt/22/ogar2.html).

ocenił(a) film na 10
GTRcreative

Boże, widzę że sporo rzeczy trzeba powyjaśniać.
1. Grawitacja na statku wynikała po prostu z obrotu.
2. Pływy na planecie były wywołane oddziaływaniem grawitacyjnym Gargantui. Nie trzeba być geniuszem żeby sobie wyobrazić, jak musiało być silne.
3. Czy właśnie powiedziałeś że lód jest cięższy od kamieni?...
4. Ogień, a raczej eksplozje, mogą być podtrzymywane bez obecności tlenu wszędzie wokół.

ocenił(a) film na 6
Kicag

Ad 3 Blok kilku tys m^3 lodu jest zdecydowanie cięższy od jakiegoś kamienia co ma masę kilkudziesięciu kg
Ad 4 W próżni gdzie nic nie ma? Jak to ma wyglądać według Ciebie?

ocenił(a) film na 10
GTRcreative

No fala to według mnie była wywołana grawitacją (Czarnej Dziury), coś jak u nas pływy wywołane grawitacją Księżyca. Nie twierdzę, że mam rację.

ocenił(a) film na 9
GTRcreative

tlen był na stacji, a eksplozja mogła zostać zainicjowana wewnątrz stacji.


Ja mam trudniejsze pytanie:

dlaczego ludzie udają aż takich hipsterów i czepiają się wszystkiego, co popadnie tylko po to, żeby udowodnić, że film jest do dupy?

ocenił(a) film na 7
pietrzakinho

Nie wiem o jakiej eksplozji mówisz bo nie za bardzo pamiętam, ale ogień w kosmosie z tego co pamiętam pojawiał się podczas jakiegoś lekkiego zarysowanie, ale ręki nie dam sobie uciąć bo nie pamiętam.

Ogólnie w tym filmie można się czepić naprawdę wielu rzeczy, to jest coś przekroju Snowpiercer:Arka Przyszłości, taki sam poziom, wiele nieścisłości i jakiejś takiej sztuczności. Po sci-fi jednak spodziewam się czegoś inteligentniejszego...Wiesz, może mi jakiś astrofizyk powie że istnieje jakaś teoria z którą dane zachowanie statku jest możliwe, np. w pewnym momencie wyłączają obrót torusa a grawitacja jest dalej....Ale uważam że jak jest takie coś możliwe z jakąś teorię o której mogę nie mieć pojęcia to wypadałoby naprowadzić widza...

ocenił(a) film na 7
GTRcreative

No ale kto powiąże obrót torusa z grawitacją i to zauważy....No np. ten co oglądał Odyseję Kosmiczną :). Tam to było świetnie zrobione.

ocenił(a) film na 9
pietrzakinho

Bo noszą wewnątrz czarne dziury, które ciągle zasysają brakiem samoakceptacji, poczucia własnej wartości. I użyją absolutnie wszystkiego co się da, by te czarne dziury zasypać choć na chwilę, by poczuć się lepiej. A jeśli cokolwiek wychodzi ponad nich, cokolwiek może obnażyć ich "małość", zostaje zjechane na równi. Z ogromną determinacją. Myślę, że bardzo wielu spostrzeżeń można dokonać obserwując ludzką determinację i jej rodzaje.

MagiaJego18

Kogo obchodzi realizm

użytkownik usunięty
Jetpilot

Dzięki tobie odnalazłam sposób jak wiecznie pozostać dzieckiem i nigdy nie dorosnąć - dziękuje :)

użytkownik usunięty
Jetpilot

Obawiam się, że do tak zyebanego filmu jak Interstellar nigdy nie dorosnę.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
rafalab777

Wycieczka osobista wynika z braku argumentów, czyli moja ocena tego filmidła jest słuszna. Co należało dowieść. Dziękuję za uwagę.

ocenił(a) film na 9

oczekujesz argumentów na opinię, że film jest "zyebany", która de facto nie poparta jest argumentami?



hipokryzja na poziomie lewaka...

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
Jetpilot

Nie trzeba. Trzeba zacząć myśleć, analizować, kojarzyć fakty (odnoście aspektów naukowych), odnośnie reszty kwestia upodobań, zapotrzebowań i oczekiwań.

ocenił(a) film na 9
Jetpilot

kwiat młodzieży i tabuny pseudo-astrofizyków to pikuś. Tu już zaczynają się wypowiadać jacyś nawiedzeni kaznodzieje, którzy wierzą w świadome opuszczanie ciała podczas medytacji i rożne inne głupoty. jest tu taki wątek. Nie wiem, czy tym ludziom współczuć, czy się ich bać. Nie ma nic gorszego, niż człowiek, który wypowiada się na tematy naukowe i nagle wyjeżdża ci z tekstami o reinkarnacji. banda świrów w tym internecie...

ocenił(a) film na 10
Sony_West

avatar diablo dodaje powagi twojej wypowiedzi :P

ocenił(a) film na 9
wildecard

Ha, ha... dobre !

ocenił(a) film na 9
wildecard

Mój avatar to jeszcze nic. Wiesz, co się dzisiaj stało? Zapukali do mnie świadkowie jehowy, wręczyli tę swoją ulotkę i... sobie poszli. Kumasz? Po prostu sobie poszli. Stałem jak wryty i patrzyłem, jak odchodzą.

Albo im się do kibla spieszyło, albo coś się zmienia na tym świecie. Dziwna sprawa.

użytkownik usunięty
Sony_West

zobaczyli twoj avatar i dlatego...

ocenił(a) film na 5
Sony_West

Wiedz, że coś się dzieje - mi ostatnio dali zaproszenie na jakąś imprezę, gdzie będą miliony ludzi i Jezus we własnej osobie.

Bodzepor

hah ja się zawsze zastanawiam dlaczego do mnie nigdy nie przychodzą :/

ocenił(a) film na 9
matbla2000

Może myślą że już jesteś "nawrócony" więc nie będą tracić czasu.
Albo się zwyczajnie mijacie.
Natomiast trzecia opcja, oni egzystują w świecie jednowymiarowym a my w trójwymiarowym, plus czas do tego, więc niema siły żebyś na nich trafił :)

Z innej beczki. Moja żona raz prowadziła z nimi przez 1,5 h dyskusję przez telefon (na ich koszt) i próbowała ich uświadomić dlaczego ich ideały do nikogo a raczej do nas nie trafiają. Żałuję że tego nie nagrywałem bo co chwilę ich gasiła.
Ale rozmowa była kulturalna bez pikantnych epitetów.

ocenił(a) film na 5
matbla2000

Może przez to, że czytałeś Harrego Pottera, albo grałeś w Pokemony?

ocenił(a) film na 9
Sony_West

jeśli nie miałeś styczności z medytacją to się nie wypowiadaj. To tajemna sztuka która pozwala łamać ograniczenia.

ocenił(a) film na 6
BigMelon

A co tak tajemniczego jest w niemyśleniu o niczym bo na tym polega medytacja.

Sam uprawiam bo to jest coś mega. Pozawala wyłączyć stres, nabrać spokoju, niebywale wyostrza koncentrację, poprawia samokontrole i aktywuje setki genów. Polecam każdemu.



ocenił(a) film na 9
FX_Zeus

medytacja to główne narzędzie duchowości .

ocenił(a) film na 6
BigMelon

Ja bym bardziej nazwał medytację narzędziem zerowania umysłu.
To stan w którym świadomość tj. uczucia, myśli itp. nie mają wpływu na funkcjonowanie ciała.
To jak jazda z górki na luzie. Wspaniałe uczucie bez stresu itp.

Jak już się dojdzie do perfekcji to według buddyzmu powinno się doznać oświecenia czyli ujrzeć rzeczywistość taką jaka jest na prawdę bez tego co zasłania własna świadomość.

Co rozumiesz przez duchowość?

ocenił(a) film na 9
FX_Zeus

Istnieje strefa materialna i strefa duchowa. Czyli duchowość jest przeciwieństwem materii , a raczej drugą jej częścią . Co należy do tych dwóch światów ? To wydaje się oczywiste, ale jakby ktoś jakimś cudem nie wiedział to niech da przykład do wytłumaczę;) Wpływ jaki wywierają na siebie jest ewidentnie analogiczny, jaki wywierają na siebie ciało i umysł.

Buddyzm jest jedną z najbardziej wiarygodnych duchowych religii, choć są 'łatwiejsze' do zrozumienia religie . Chrześcijaństwo jest bardzo trudno zrozumieć, ale metafory tam zawarte, dobrze ilustrują rzeczywistość jaka ona jest, tylko trzeba znać kontekst ta religia została zbudowana tak, by metafory w niej zawarte mogły posiadać wiele kontekstów.

ocenił(a) film na 8
BigMelon

Sfera materialna istnieje. O istnieniu sfery duchowej nic nie świadczy. :) Mamy, owszem, psychikę, ale to jednak nie to samo. Natomiast istnienie jakiegoś czegoś, co by się miało wcielać w byty, wędrować ku bogom albo inny bełkot, jest samo w sobie wątpliwe. Ekonomicznie myśląc: jest to taki wymysł służący zdobyciu pieniędzy czy ryżu.

Dziś dokładnie tak samo kreują potrzeby reklamy, tylko skala oszustwa jest mniejsza.

hyrkan

Ciekawa jestem jakie przyjmujesz kryteria istnienia i dlaczego uważasz, że akurat te twoje są najlepsze.

ocenił(a) film na 8
Marzena91x

Chodzi o znaczenie słowa. Człowiek się uczy znaczenia po pierwsze przez doświadczenie (czyli jako dziecko mając kontakt z użyciem słów, powtarza, jego mózg wychwytuje reguły, nawet wychwytuje aż za dobrze i dzieci często popełniają "błędy" polegające na tworzeniu pojęć zbyt regularnie, gdy w języku funkcjonują w ich miejsce wyjątki), po drugie przez konstruowanie nowych pojęć za pomocą starych.

"Istnieć" rozumiemy ucząc się, że istnieje to, czego można dotknąć, potem, że w ogóle doświadczyć. Doświadczamy na przykład myśli czy uczuć, doświadczenia te istnieją. Nie dlatego, że ja chcę, ale dlatego, że właśnie tę możliwość doświadczenia nazywamy istnieniem. Mogłem nie widzieć rysia, ale to, że mogę rysia spotkać świadczy o jego istnieniu w lesie. Mogłem nie spotkać jednorożca, a niemożność jego spotkania w lesie nazywamy nieistnieniem.

Poczytaj o eterze (rozumianym jako pneuma, jakiś ośrodek we wszechświecie umożliwiający działanie na odległość). Zakładano jego istnienie, ale eksperymenty pokazały coś innego. O, albo flogiston. Gdy nie znano mechanizmu spalania, wyobrażono sobie, że potrzeba do tego jakiejś specjalnej substancji w ciałach. Można sobie było wyobrażać, że eter czy flogiston istnieją, ale wobec ich wszelkiej niewykrywalności, wobec niezdolności do jakiegokolwiek potwierdzenia, że coś takiego jest, uznano, że istnienia, w znanym rozumieniu, eterowi i flogistonowi przypisać nie można. Są jak jednorożec.

Pojęcie psychiki odnosi się do ludzkich zachowań, reakcji. Nikt nie twierdzi, że psychika się odrywa od ciała i wędruje ku bogom, na przykład. To, co chcemy włączyć w pojęcie psychiki jest wykrywalne, obserwowalne, doświadczane.
Nie musimy przy tym znać natury procesu. Doświadczamy. Nie musimy znać budowy łosia, by spotkania doświadczyć i by mówić o istnieniu.

W przypadku świata duchowego, można wiele o nim mówić. O wędrówce dusz, o boskich pierwiastkach, o wcieleniu, o powrocie do boga. Ale nic nie świadczy, że jest to teoria lepsza niż flogiston. Ktoś tego potrzebował, by sobie świat wyjaśnić - ok. Ale nijak tego nie potwierdzono, nijak nie doświadczono.

Kryteria istnienia nie są zatem moje. Po prostu kotem nie nazywamy byle czego, co kto chce, wedle woli. Kotem nazywamy to, co się nauczymy tak nazywać. Na tym polega przyswajanie języka. Podobnie istnieniem nazywamy to, co koty mają, jednorożce nie. Prąd elektryczny ma, flogiston nie. Psychika ma, duchowość nie. Może ktoś kiedyś odkryje, a nie tylko wyobrazi sobie, boga. Może odkryje, a nie tylko wyobrazi sobie, że coś od trupa do tego boga wędruje. Może odkryje, że od jednego trupa coś się odrywa i wchodzi w noworodka albo motyla. Wtedy będziemy mieć pierwsze podstawy, by zaliczyć duchowość do rzeczy, o których mówimy "istnieją", a nie do worka z jednorożcem i flogistonem.

hyrkan

Dzięki za takie porządne wyjaśnienie. Nie spodziewałam się.....

Ale mam problem z tym wyjściem od przyswajania języka. Czy to nie prowadzi do relatywizmu kulturowego? Na przykład mały Murzynek uczy się, że to co widzi w snach też istnieje, bo jego mamusia mu opowiada, że do niej we śnie przyszedł zmarły dziadek i coś tam jej poradził na chorobę. I różne autorytety to potem potwierdzają. Miejscowy znachor na przykład. I w ogóle Murzynek widzi, że to jest poważnie traktowane. Czyli że zmarły dziadek jakoś istnieje i można wejść z nim w kontakt we śnie. I jak to teraz Murzynkowi przetłumaczyć? Powiedzieć że to >>tylko sen<<? A jak Murzynek zapyta na jakiej podstawie tak deprecjonujemy sny? Jakbyś takiemu Murzynkowi odpowiedział?

ocenił(a) film na 8
Marzena91x

Zgadzam się z Tobą. Prowadzi. Ale jest to kwestia przekładu, skoro Murzynek operuje innym językiem niż ja.
(W wersji banalnej to oczywiste, że on pochodzi z innego kraju i mówi innym językiem, w wersji mniej banalnej mógłby mówić teoretycznie tak samo "po polsku" jak ja, jednakże rozumieć słowa inaczej, zatem mimo identycznego brzmienia język byłby inny).

Gdy się zaczynamy uczyć języka obcego, to się uczymy na konkretach. To jest kot. Jak powiedzieć lekarzowi, że coś boli. Jak zapytać o drogę. Jak wskazać drogę. Języki, których uczymy się zazwyczaj, są pod względem opisu tych konkretów podobne, stąd pierwsze wrażenie, że aby tłumaczyć z języka na język wystarczy znać odpowiednie słowa i trochę gramatyki, by poprawnie z nich zdania zbudować.

W miarę jednak jak przechodzimy do kwestii bardziej abstrakcyjnych, mniej konkretnych, słów się wcale nie da tłumaczyć jednoznacznie. Czasem jedno słowo ma w innym języku wiele odpowiedników, gdy zwraca się tam uwagę na niuanse, czasem kilka słów w moim języku będzie oddanych zaledwie jednym w języku obcym, gdy istotna dla mnie różnica dla kogoś będzie pomijalna.

Wreszcie metafory, teksty alegoryczne, gry słów, oddawanie za pomocą słów nastrojów, przemycanie treści między wierszami w oparciu o kontekst, jak to wszystko tłumaczyć?

Słowa nie mają sztywno przypisanych znaczeń. Z jednej strony znaczenie całej wypowiedzi zależy od znaczeń słów składowych, z drugiej jednak strony to, jak rozumiemy słowa składowe, zależy od kontekstu ich użycia.
W przypadku trudnych tekstów nie wystarczy dla ich czytania znajomość słów. Potrzeba o wiele więcej, trzeba umysłem ogarnąć kontekst, powiązania, nawiązania, zależności, to bardzo dużo wiedzy.

By zatem rozmawiać z kimś wychowanym w obcej kulturze nie tylko o kotach i wskazywaniu drogi, trzeba tę kulturę poznać. Zbliżyć się do niej. Poznać dużo tekstów, dużo wiadomości, dużo kontekstów, by wreszcie rozumieć, że choć "istnienie" w moim języku częściowo przekłada się na "istnienie" w czyimś języku, to jednak rozumienie świata i tego pojęcia jest inne.

A że nie ma podstaw twierdzić, że ktoś lepiej rozumie świat, dostajemy kulturowy relatywizm.

Wracając do duchowości. Po to właśnie, by uniknąć wieloznaczności (kulturowej, subkulturowej) słowa "istnieć", dałem wiele przykładów. Duchowość, dusza, istnieją być może dla kogoś, ale dowody tego istnienia są jak dowody istnienia topielic, jednorożców, flogistonu. Ktoś o innym języku może użyć na to słowa "istnieje". Nie będzie to znaczyło, że jakąś duszę wędrującą widział, zbadał, a tylko - że zakłada, że ją ma, albo że sobie ją wyobraża.

Filozofowie dużo mówią o "istnieniu". Zazwyczaj nie są świadomi, że choć da się napisać niejasną definicję, nie da się jej rozumieć. ;) Dlatego ja kładę nacisk na prawdziwe rozumienie słów. Zgodnie z tym, czego doświadczyliśmy, bez względu na ekwilibrystykę pojęciową.

hyrkan

Nie bardzo zrozumiałam końcówkę. Piszesz na początku, że to prowadzi do relatywizmu kulturowego, a na końcu że kładziesz nacisk na prawdziwe rozumienie słów. Czy to nie jest sprzeczne? Jeśli mamy relatywizm kulturowy to nie ma czegoś takiego jak prawdziwe rozumienie słów. Na przykład prawdziwe rozumienie słowa "istnieć". Bo zawsze będzie to zrelatywizowane do kulturowego kontekstu. Murzynek też może zmarłego dziadka widzieć we śnie i uznawać to za bardzo oczywisty dowód, że zmarły dziadek istnieje. Tak go nauczono. Więc i samo pojęcie widzenia i dowodu podlega relatywizacji. Dla wielu ludzi z naszego kręgu kulturowego widzenie we śnie się >>nie liczy<< i nie jest to żaden dowód na istnienie. Ale czy można przekonać Murzynka, że on tych pojęć używa źle, bo >>prawdziwe rozumienie słów<< jest inne? Dla niego prawdziwe będzie to rozumienie, które zapewnia spójność jego obrazu świata, który podzielają inni ludzie, z którymi żyje. I co z tym zrobić? Murzynek przecież też doświadcza istnienia zmarłego dziadka. Czy można możliwe ludzkie doświadczenia podzielić na >>słuszne<< i >>niesłuszne<< inaczej niż arbitralnie?

ocenił(a) film na 8
Marzena91x

Istnieje rozumienie w danym języku. Języki mogą się różnić, wobec czego rozumienie świata może się także różnić. Prawidłowy przekład nie tłumaczy słowa na słowo, ale wymaga zrozumienia dla kultury.

Nie piszę o "prawdziwym rozumieniu słów" tylko wyrażeń danego języka. Można wyjaśnić, że w naszym języku słowo "istnieć" pozornie znaczące to samo co w jego języku, tak naprawdę znaczy co innego. To znaczy, my istnieniem nazywamy to, co jednorożcowi nie przysługuje. :)

hyrkan

To jest jasne, że rozumienie świata może się różnić. Ale czy według ciebie da się te rozumienia jakoś wartościować? Czy Murzynek mówiący, że jego zmarły dziadek istnieje, ma tak samo rację i równie dobre rozumienie świata jak ty? Czy są jednak może jakieś argumenty za takim a nie innym obrazem świata czy też na końcu zawsze będzie, że moje rozumienie świata jest lepsze, bo jest >>mojsze<<?

ocenił(a) film na 9
Marzena91x

Ten przykład nie dotyczy raczej rozumienia rzeczywistości, a raczej jej zaprzeczenia. Mam tu na myśli mechanizmy obronne związane ze stratą. Co do twoich wątpliwości to jest tak że ludzie chcąc nie chcąc oceniają subiektywnie różnicą jest stopień takiej oceny.

Czym jest obiektywność więc?

Teoretycznie coś co jest całkowicie bezstronne, a czy człowiek może być całkowicie bezstronny?

W pewnym stopniu na pewno, ale jeśli opinia człowieka wywodzi się z subiektywizmu to czy może być całkowicie bezstronny?

nie, tylko dlaczego?

Człowiek bazuję opinie na własnym doświadczeniu które definiują jego struktury semantyczne(perspektywę widzianego świata). Czyli jeśli człowiek nie wyczerpie wszystkich możliwości doświadczeń w danej dziedzinie tzn. nie obada danej kategorii z każdej możliwej strony to prawdziwy obiektywizm nie istnieje. Brnąc dalej czyli wynika że może jest szansa na obiektywizm dla człowieka?

Jak by się przyjrzeć poznanie pewnej kategorii z każdej strony wymaga zapoznania się z jej elementami które korelują z innymi. Ukazując to w przykładzie słowa dywan. Każdy w umyśle ma swoja wizję dywanu jest ona jednak dość obiektywna, czyli wiele subiektywnych opinii na temat tego słowa zdaję się być (dosyć)zgodnym. Pomimo różnic doświadczeń i ich 'owocu' jakim jest definicja tego słowa. Jest na to próg tolerancji która w tym słowie jest zachowany i raczej niewielu powie co jest co nie jest. Za względną stabilność tego słowa można uznać takie określenie że to jest coś po czym się chodzi. To jest jego prototypowa wartość, lecz dość szeroka mimo wszystko. Mógłbym do określanie dodać że zwykle(czyli nie zawsze) występujący w miejscu zamieszkania ludzi, ale skoro nie jest to pewne to daję 'szczelinę' dla subiektywizmu .
Czyli określenie " to jest coś po czym się chodzi" jest wieloznacznością to że akurat (prawdopodobnie) ty i ja mamy reprezentację dywanu względnie podobną. To reprezentacja umysłowa daję nam wskazówki do tego oglądu, co oczywiście pochodzą one z własnego doświadczenia. Bo próbując obiektywnie określić to określenie to wyjdzie nam w ostatecznym rozrachunku że po 'wszystkim' da się chodzić. Co do tego " zwykle(czyli nie zawsze) występujący w miejscu zamieszkania ludzi" jest jeszcze gorzej, ponieważ subiektywizm sypię się przez tą 'szczelinę' jaką jest zwykle. Nawet jeśli odsetek dywanów w miejscu zamieszkania jest spory to nie jest on pewnikiem. Chociaż nawet można powiedzieć próg tolerancji na taki sposób myślenia wydaje się być spełniony.
Zauważmy że 'próg tolerancji' jest określany definitywnie subiektywnie. Również dla niektórych którzy szukają tych 'pewników' .
Wracając co z kwestią całkowitego zrozumienia danej kategorii, to co jest w tym problem to te 'szczeliny' subiektywizmu. Gdy patrzy się od każdej możliwej strony w poszukiwaniu obiektywizmu musimy wybadać cały możliwy subiektywizm wraz z jego subiektywnymi opinamy subiektywnych opinii. Trafiliśmy więc do nieskończonej pętli.
To nie wszystko ta pętla rozciąga się nawet do próby szukania pewników, czyli przykładowo dywan>chodzenie po czymś, chodzenie>ruch, ruch> reakcja łańcuchowa, reakcja łańcuchowa> 'brak danych'(może nicość przed wielkim wybuchem) . Czy prawdziwy obiektywizm może istnieć?

Wydaje się że nieskończona wiedza jest kluczem, ale analizując to nieskończoną wiedzę trzeba będzie analizować nieskończoność w nieskończoność nieskończonego. To pętla na pętli w dodatku w pętli.

Po tym wszystkim powiem o mojej teorii która zakłada że te pętle definiują nicość, ale że też jest w niej te 'coś'. Oczywiście jest to paradoksem, ale też RÓWNOWAGĄ. Bo skoro nie ma niczego co mogło by być pewniakiem a istnieje 'coś'. To można uznać za pewien dowód w mojej teorii i to dosyć 'gruntowny'.

ocenił(a) film na 8
Marzena91x

Po jednym zdaniu rzadko oceniam rozumienie, chyba że BigMelona, u niego to widać, czy rozumie.

Jest różnica między kotem a zdjęciem kota. Coś z kota zostaje w zdjęciu, ale nie dość dużo, byśmy nazywali to jeszcze kotem. To tylko fotografia.
Oczywiście w jakiejś dla nas dziwnej kulturze, w której zwracano by uwagę na wygląd (a nie na czas, na trójwymiarowość, na ruch, zachowanie, życie), fotografię kota i samego kota może nazywano by jednym słowem, bo różnice między jednym a drugim byłyby nieistotne.

Osoba, która znałaby i mój język i język tej kultury wiedziałaby, że nie dlatego w tamtej kulturze się rzeczy nie odróżnia, że brakuje wiedzy, ale dlatego, że po prostu w tworzeniu danego słowa wzięto pod uwagę inne cechy.

Tak samo z istnieniem. Zapewne ten nieszczęsny przykładowy Murzynek mógłby rozumieć, że jabłkiem ze snu się nie naje (chyba że tylko we śnie). Fakt, że nazywałby to "istnieniem" znaczyłby tylko tyle, że inne kryteria bierze pod uwagę tworząc nazwę, słowo, a nie, że nie rozumie.

Inny język nie oznacza zatem niezrozumienia, oznacza tylko inny styl myślenia.
Zarazem jednak nie chcę powiedzieć, że każde myślenie jest bezbłędne. Gdyby się chłopakowi zdawało, że skoro jabłko na drzewie istnieje i to we śnie istnieje (to znaczy: używa się tego samego słowa), to jednym i drugim naje się tak samo, wtedy byłby to błąd.

Sam fakt, że ktoś inaczej nazywa, inaczej kategoryzuje, nie musi sprawiać, że gorzej myśli, mniej rozumie. Natomiast nie oznacza to, że każdy, kto dochodzi do jakichś wniosków, musi mieć rację - wciąż możliwe są błędy, niezrozumienie, ignorancja.

ocenił(a) film na 8
Marzena91x

Oczywiście, niektórzy używają słowa "duchowość" dla określenia pewnych potrzeb psychicznych. Istnieniu takiej duchowości nie sposób zaprzeczyć. Jednocześnie jednak błędem jest wtedy łączenie tej duchowości z duchem czy duszą na zasadzie podobieństwa wyrazów. Duch czy dusza to pewne wyobrażenia, których nic nie potwierdza, gdy duchowość jest potrzebą czy poszukiwaniem, sferą zachowań - czymś potwierdzonym.

ocenił(a) film na 9
hyrkan

Jeśli dobrze rozumiem nie lubisz ogólnych twierdzeń wieloznacznych. To prawda to kłopotliwe, ale jest pewno pytanie które pomoże rozwiewać wątpliwości w tym wypadku to : "Co dla ciebie znaczy <słowo/a>? Chociaż użyłem tego pojęcia później zobrazowałem moje stanowisko wobec tego słowa. Samo takie słowo nie powinno być problemem jeśli następnie jest obrazowane, jeśli jednak odnosi się do danego słowa jak do konkretnego raczej jest to błędem. Wieloznaczne twierdzenia same w sobie są pewną wartością abstrakcyjną, dopóki nie zdefiniuje się jej powiązania z wartością merytoryczną np. obrazując. Same jednak tego typu słowa nie powinny być szykanowane, a jedynie ich niewłaściwe użycie.

ocenił(a) film na 8
hyrkan

"Sfera materialna istnieje. O istnieniu sfery duchowej nic nie świadczy. :) Mamy, owszem, psychikę, ale to jednak nie to samo. Natomiast istnienie jakiegoś czegoś, co by się miało wcielać w byty, wędrować ku bogom albo inny bełkot, jest samo w sobie wątpliwe."

A co to jest ta sfera "materialna"? Bo ja nie wiem, co to jest? W życiu żadnej materii nie wiedziałam. Widziałam kota, psa, królika, ludzi, drzewo, gwiazdy ... ale żadnej sfery materii. Żadna nauka nie mówi o materii. To jest pojęcie filozoficzne.
Np. taka kognitywistyka jest przyrodniczą nauką o umyśle. Jeśli by przyjąć, że nie mówi ona o sferze duchowej, to trzeba zaprzeczyć jej kompetencjom i przedmiotowi albo przyjąć skrajny dualizm substancji w człowieku - - - > kartezjanizm duchowa i cielesna... albo przyjąć, że człowiek jest samą materią.

No i dlaczego utożsamiasz duchowość z duchami?
Ludzkie poznanie jest zawsze warunkowane kontrastem. Zawsze otrzymujemy dualizm, dlatego gdy mówimy "duchowy" myśląc "niematerialny" to robimy z tego zaprzeczenia jakąś rzecz i tak samo jak z "niebytu" robimy zaprzeczenie bytu. A robimy tak , bo nie widać białego na białym tle np. czym się różni "kot" od "kota"?
Kartezjusz oddzielił umysł od ciała - maszyny i nadal co niektórzy ulegają tej perspektywie.

ocenił(a) film na 9
Agnieszka_NicCiDoTego

słyszałeś może pojęcia materii i antymaterii? Na rzecz równowagi tworzy się dualizm . Bo gdy jedna strona przeważy w stanie harmonii ,tworzy się opozycja. Dajmy na to że wraz z teistami zaczęli się pojawiać ateiści.
Duchy od duchowości rożni się tym co uczeń od szkoły czy państwo od patrioty. Chodzi tu o element części danej klasy. Choć jest złudne wrażenie że podobieństwo słów jest powiązaniem, może dla tych którzy tego słowa nie rozpatrują, a elementem tej klasy jest dlatego bo duchy są z definicji nienamacalne czyli niematerialne.
Co do przeciwieństw masz rację że tworzenie dualności to lekko mówiąc 'utrudnianie sobie życia' , ale czy biały kot ze wszystkimi elementami białości analogicznej do tła nie jest tym samym w trakcie zlewania? Chodzi tu o sytuację gdzie figura zatraca się w tle i nie ma możliwości dostrzeżenia jej jakichkolwiek rys, czyli nie ma elementu rozróżnienia. Równowaga będzie zawsze czy dzielisz na dualność czy nie. Dajmy na to widmo światła białego rozdziela się na całą gamę kolorów ale nie tylko przeciwnych, chodzi oto że różne elementy nie tylko przeciwne się tworzą podczas dualizacji poprostu to najogólniejszy podział który potem się zszczepia mam tu na myśli utworzenie gamy kolorów która jest od jasnego do ciemnego ale pomiędzy nimi są miejsca gdzie jest się na granicy dwóch kolorów i tam już niewiadomo do którego koloru należy . Chodzi mi o taką łącznąć ostatecznie łączącą przeciwstawne. Dualność nie ma prawa bytu w logice, a jednak przyjmuje się taką iluzję. Dualizowanie może być wykorzystywane do rozkładania na czynniki pierwsze dla samego zrozumienia , ale traktowanie dualności jako nie jednej monety o dwóch stronach jest błędem. Nie negowałem twojego spojrzenia na 'białego kota na białym tle' , poprostu chciałem zaznaczyć to że nie ma jednej twarzy, a całe ich spektrum od jednej skrajności do drugiej, a także podczas tak powolnej zmiany kolorów że daję wrażenie iż to ciągle ten sam, ale to już kwestia spojrzenia zmiany kolorów po 'pikselu' odcienia i ostatecznie można by rzec że to to samo ale to nieco kontrowersyjne twierdzenie. I zaznaczyć także to, że dualność jest źle definiowana. Zamiast jako całość jest definiowana oddzielnie. Mało tego kopie się głębiej i głębiej np. dochodząc do pikseli w danej sytuacji może być że kryterium dualności przeciwstawnej było by po prostu różność. Doszliśmy więc do sfery wręcz atomów. Skoro piksel i atom wyznaczają pierwotny element to czy da się tworzyć dalej dualności?
Jak wiadomo atom jest pewną całością, a skoro jest całością to znaczy że da się to podzielić . Czy dualność jest nieskończona?
Można by wątpić czy atom da się podzielić, ale dając na to że w atomie jest mikro różnica w składzie , ba nawet w samej pozycji . Skoro atom zajmuję jakąś część przestrzeni to pewien mikroelement jest w innej pozycji niż jakiś inny i to już daję podstawę dualizmu. Wracając do pytania zaryzykowałbym stwierdzenie że tak . Można twierdzić że istnieje cząstka tak mała że jest pierwotnym architektem, ale może kwestia perspektywy, może jakby patrzył z perspektywy nieco większej od najmniejszej to ta najmniejsza nie była by dla niej taka mała . Tą kwestię ciężko rozwiązać, bo może to szczyt wyobraźni określa najmniejszą cząstkę i skąd mielibyśmy mieć pewność że to ta a nie jeszcze mniejsza. Ja idę tym tropem dla tego ryzykuję odpowiedź że tak, bo nie mam podstaw by przerwać ciąg dualności akurat w takim miejscy co jakby to rzecz 'zrządzenie losu ' tam gdzie nie można już zmierzyć czy nie ma mniejszej cząstki, a dowodem dobrym nie jest na przerwanie naturalnego ciągu przez to że perspektywa spostrzegania człowieka osiągnęła limit.

ocenił(a) film na 8
BigMelon

Miałam na myśli to, że pojęcie materii nie jest pojęciem operacyjnym w fizyce, tak samo jak pojęcie ducha. Już Newton w swoich pryncypiach wyeliminował "materię" z zestawu operacyjnych pojęć fizyki. "Materia" to pojęcie z meta-języka fizyki. Równie dobrze można mówić, że fizyka jest np. grzebaniem w umyśle samego Boga, a tzw. "materia" to wieczny ogień Heraklita. Inna gra językowa... ot tyle.

ocenił(a) film na 9
Agnieszka_NicCiDoTego

Wcześniej w tym temacie już napominałem, o nie jasności słów. I dowiodłem każde pojęcie jest chociaż trochę abstrakcyjne dające popis subiektywizmowi. Powiedzmy stwierdzenie "Równie dobrze można mówić, że fizyka jest np. grzebaniem w umyśle samego Boga, a tzw. "materia" to wieczny ogień Heraklita". Można uznać jako metaforę. Po prostu gdzieniegdzie używane są tego typu pojęcia, a w innych miejscach inne. Jeśli jest się wstanie zaznaczyć co to pojęcie znaczy i móc jej zobrazować to nawet nie powinniśmy sprzeciwiać się słowotwórstwu. Powiedzmy tak pojęcia mają wtedy autentyczną wartość gdy druga osoba ma szansę określenia ich przez obrazowanie i nie pozostają w stanie abstrakcyjnym czyli wieloznacznym nie przyjmującym konkretnej wartości. Choć takie słowotwórstwo w dużej ilości może być ciężka dla konwersacji, ale w niektórych kulturach istnieje zasób słów nie podobny do żadnej innej, a nikt ich nie neguje (przynajmniej w obrębie grupy).

ocenił(a) film na 8
BigMelon

Ja rozumiem i wiem, że umysłowa reprezentacja pojęcia nie zawiera definicji w terminach warunku koniecznego i wystarczającego, lecz reprezentację prototypowego, idealnego egzemplarza pojęcia, do którego porównywane są klasyfikowane obiekty. Za zjawisko typowości egzemplarzy pojęć cechy nie-definicyjne.

Materia ma desygnat?

ocenił(a) film na 9
Agnieszka_NicCiDoTego

Dobrze powiedziane. Desygnatem może tu być to, że jest to coś namacalnego. Pojęcie bardzo nadrzędne , i wydaje się być zarówno klasą (prototypem) jak i jej obiektem, bo jedynym.

ocenił(a) film na 8
Agnieszka_NicCiDoTego

Żadna nauka nie mówi o materii? :>

I nie utożsamiam duchowości z duchami. Napisałem więcej niż jeden post na ten temat. Można duchowością nazywać coś wykrywalnego, na przykład psychikę, zastępczo, a można właśnie duchy i dusze, niewykrywalne, z założeń i dogmatów wędrujące do bogów i wcielające się w dżdżownice.

Hihi. Żadna nauka nie mówi o materii. Ładnie.

ocenił(a) film na 9
hyrkan

To efekt jak wcześniej to ująłem 'szczeliny' subiektywizmu, dlatego nie negowałem tego twierdzenia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones