Przyznam się szczerze, że ze zdumieniem czytam krytyczne posty na temat tego filmu. Jeden brzmiał: całkowity brak czytania ze zrozumieniem. Otóż nie chcę tu nikogo obrażać, ale ekranizowanie dzieł Kundery to nie matura z języka polskiego, gdzie maturzysta ma przeczytać tekst i odpowiedzieć na infantylne pytania. Krytycy chyba dość nieuważnie oglądali film, bowiem przy napisach początkowych pojawia się: based on the book of Milan Kundera. Reżyser bazował na pierwowzorze literackim, zaś jego intencją nie było wierne odtworzenie skądinąd znakomitej książki. Film to reżyserska wizja dzieła Kundery- wyczytał on to co było najistotniejsze i przeniósł na ekran. Czy sądzicie, że udałoby przenieść i idealnie zobrazować kruchość Teresy, jej wątek z matką, silny indywidualizm Sabiny bez przynudzania i robienia 4 godzinnej epopei.Książka obfituje w smaczki, które nijak moim zdaniem nie mogą zostać przeniesione na srebrny ekran, sądzę też, że nie ma aktorki, która oddałaby w pełni literacką Teresę.
Film nie zawsze musi iść strona w stronę za książką- "Przeminęło z wiatrem" też nie jest jota w jotę zgodne z książkowym oryginałem Margaret Mitchell, powiecie w związku z tym, że to słaby film. Ten film (bynajmniej mnie) uwrażliwia, każe się zatrzymać, nie pozwala być obojętnym i przemawia z nieprawdopodobną wręcz siłą wyrazu artystycznego. I myślę, że chyba każdy kto to czyta chciałby kiedyś wypowiedzieć słowa z ostatniej kwestii filmu:
- Tomasz, o czym myślisz?
- Myślę o tym, jaki jestem szczęśliwy.
To po co robić film "na podstawie"? Trzeba samemu ruszyć głową, a nie podpierać się nazwiskiem, w tym wypadku Kundery.