Jeden z niewielu filmów, na których płkałem ze śmiechu, że aż brzuch boli. Niesamowity Peter Sellers w genialnej komedii sytuacyjnej. Satyra w pięknym stylu, polecam w 100%. 10/10
Gdzieś w połowie lat 80-tych puścili go w Sylwestra. Spędzałem go akurat jako nastolatek z dwoma kumplami w domu jednego z nich (starych nie było) i trafiliśmy na niego przypadkiem w Dwójce, chyba. Po prostu nie wiedzieliśmy po czym się jeszcze mamy turlać ze śmiechu. Zdarłem całą narzutę z tapczanu, a Maciek wpadł za sam tapczan. Wyliśmy tak, że aż nie widzieliśmy na oczy (może nas coś ominęło przez to).
W tym wieku człowiek się chichra ze wszystkiego, co możliwe, a tu - taki prezent od TVP! Dzisiaj pewnie bym się nudził, tym bardziej, że nie lubię komedii, generalnie.
Każdy miał swój ulubiony typ, choć wszyscy lubili kelnera. Ja pamiętam, że odleciałem gdy Sellars dla próby zaczął wciskać różne tajemnicze przyciski na panelu sterowania wywołując rozmaite katastrofy. Z tapczanu po raz pierwszy spadłem, gdy po naciśnięciu kolejnego marmurowy amorek nad sadzawką obszczał gości, bo mu struga z siuraka spotężniała :)))
Jedna z moich ulubionych, kultowych komedii. Znakomita rola Petera Sellersa oraz Steve Frankena w roli pijanego kelnera. Też oglądałem tą komedię w Sylwestra, dość dawno temu. Czy ktoś pamięta, który to był rok?
Przytrafiło mi się coś dokładnie takiego samego, w noc Sylwestrową lat. 80. Przyszedłem, lekkie nudy, panny zajęte na razie sobą i nagle ten film... wymiękliśmy z kumplami.
Komedia wybitna. Ja od dawna omijam komedie szerokim lukiem, bo zwykle sa bardziej zenujace nizli smieszne, ale ta produkcja ociera sie niemal o arcydzielo.
Podzielam zachwyt.
Jak niewiele fabuły potrzeba, żeby zrobić komedię, przy której widz dosłownie umiera ze śmiechu. Wystarczyło, że Edwards zorganizował przyjęcie i przez pomyłkę zaprosił na nie Selersa. To wszystko. Ale przez ekran dosłownie przechodzi tornado.
Niewątpliwie najzabawniejszy film Selersa, choć Strangelove z pewnością znacznie mądrzejszy.
Niewątpliwie najzabawniejszy film Edwardsa, choć Victor/Victoria z pewnością bardziej intrygujący.
A w sumie najlepsza anarchistyczna komedia w historii.
Jedna z moich najukochańszych komedii i moim zdaniem dużo bardziej mi się podobał jak bardziej znana "Różowa Pantera". Za każdym razem jak to oglądam, to czuję się jakbym naprawdę był na takim super przyjęciu z pianą i słoniem! Sellers stworzył tutaj jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze, no i ten kelner... Ogólnie: Naprawdę bardzo sympatyczna komedyjka na wolny wieczór! Ubaw po pachy! :D
To chyba oglądaliśmy dwa różne filmy. Ja się nawet nie uśmiechnąłem, nie mówiąc już o śmianiu się. Seria różowej pantery była według mnie dużo lepsza.