De Palma po raz kolejny swym zwyczajem sięga do swych mistrzów. tym razem mniej tu zapatrzenia w Hitchcocka, gdyż bezpośrednią inspiracją było "Powiększenie" Antonioniego. oczywiście wiele nawiązań do mistrza suspensu również się znajdzie. rzecz własciwie od początku do końca trzyma w napięciu, intryga została skonstruowana niezwykle drobiazgowo, zachwycają zdjęcia i muzyka Pino Donaggio (motyw przewodni wykorzystał potem w swoim "Death Proofie" Tarantino). świetna jest choćby sekwencja w której główny bohater odkrywa że wszystkie jego tasmy zostały wymazane - ukazana w jednym, długim ujęciu w którym kamera kręci się wokół własnej osi. no i te wszystkie techniczne smaczki - De Palma to nie tani dotwórca tylko reżyser z wizją co dobitnie tu udowadnia, zresztą po raz kolejny. ponadto obraz wpisuje się w popularny u końca lat 70-ych nurt kina spod znaku political fiction pokroju "Trzech dni kondora" czy "Rozmowy". no i barddzo dobre role Johna Travolty oraz Johna Lithgowa. spokojnie 8/10.
SPOILERY:
Ogólnie rzecz ujmując masz rację. Dużo w filmie takich smaczków. Nie rozumiem jednak głównej osi filmu. Całość akcji sprowadza się do tego że dźwiękowiec nagrał dźwięk wystrzału i wybuchu opony. Po czym następuje nagonka nadgorliwego mordercy na głównych bohaterów. Wszystko byłoby ok, gdyby nie jedno "ale". Na samym początku w TV słyszymy oświadczenie samego Manny Karpa, że posiada on kompletny (jak się później okazuje, doskonałej jakości) film, przedstawiający całe wydarzenie w kolorze i w stereo. I co? I nic się w tej sprawie nie dzieje. Telewizje głodne tematu, który podobno Karp miał sprzedawać film za duże pieniądze na prawo i lewo, jakoś filmu nie pokazują. Morderca się facetem kompletnie nie interesuje. Laska której morderca szuka, wpada sobie od czasu do czasu w odwiedziny do Karpa i morderca tego faktu zupełnie nie wykorzystuje. Pytam się więc, o co chodzi?
Tak dopieszczony, że cała masa nieścisłości i bezsensowych posunięć bohaterów, aż kipi w tym filmie. O nagłym zapadnięciu zmroku pod koniec filmu i trzymaniu w karetce kolesia, który o mało nie zrobił masakry na paradzie bez żadnej obstawy nie wspominając...
Dopieszczony technicznie, ale niedopieszczony fabularnie, jak to juz przedmówcy zauwazyli - co zreszta typowe dla DePalmy (te jego nielogicznosci, gubienie zaczetych watkow itp.).