Który film o Elżbiecie I podobał wam się bardziej :
1) Dwie Części z Cate Blanchett( Elizabeth i Elizabeth Golden Alt)
czy
2) Elżbieta I z Hellen Mirren
Poprawka...Golden Age *
z Cate Blanchett niebo lepszy...w filmie pokazała królową pełną siły a Hellen Miren mimo dobrej gry aktorskiej stworzyła kreacje troszkę zbyt łagodną ;)
Pozdro
Jak dla mnie to najlepszą Elżbietą była Anne-Marie Duff w mini-serialu z 2005 roku "The Virgin Queen". A sam film, jak dla mnie, też rewelacyjny.
Cate Blanchett, Cate Blanchett, Cate Blanchett!!!
Bije na głowę wszystko!
Dla mnie ona jest genialna w tej roli. Jej Elżbieta ma w sobie kobiecą łagodność, spryt, potrafi sprawić wrażenie flirtującej, aby po chwili pokazać, że jest kobietą ze stali, że składa się z przeciwieństw - ognia i lodu, że dorównuje oceanowi w czasie sztormu... mogłabym tak pisać i pisać:D
z Helen, bardziej pasowala do tej roli - chociazby zwazajac na wiek. Cate byla za mloda.
Ale Elizabeth zloty wiek mi sie podobal. :)
Hellen Mirren widziałem tylko 5 minut w "akcji" , że tak powiem i... rewelacja . Blanchet się chowa , jest mdła i nijaka ( w porównaniu do Mirren). Na Mirren popatrzyłem tylko chwilę(niestety) i od razu pomyślałem - królowa, żywa kobieta . Widać po niej władczynię , kobietę z charakterem, a nie zagubioną , jakby niewiedzącą co się dzieje ,przepraszającą że jest , bezwolną ,przestraszoną, bez charakteru Blanchet .
Kiedy Elżbieta zasiadała na tronie była "młoda i niedoświadczona" i film z Blanchet koncentruje się na tym etapie rządów. Myślę, że zresztą bardzo dobrze oddaje przemianę wystraszonej "gąski" w pewną siebie władczynię, wcielającą w życie mit "królowej dziewicy".
Chyba nie mogę się zdecydować. Wielbię Elżbietę z Cate Blanchett, ale gra aktorska Mirren jest nie do przebicia.
Helen olśniewa, a Cate niestety nudna. Film z Cate generalnie jechał propagandą. Wersja z Mirren dużo przyjemniej się ogląda, mimo pewnych zastrzeżeń co do scenografii.
Kurcze a dla mnie zdecydowanie Cate. Zawsze żałowałam, że nie dostała za to Oscara. Wspaniała kreacja. Elżbiecie nie łatwo było wstąpić na tron, początki władzy też nie były najlepsze za to z wiekiem stała się najpotężniejszym władcą czasów i tak też to odgrywa Blanchett, choć oczywiście kunszt Mirren cenię bardzo wysoko.
Film z Blanchett jest przepiękny i wyrafinowany, rewelacją są kreacje poszczególnych aktorów (np. Vincent Cassel paradujący w kobiecej sukni jako diuk d`Anjou) i uwodzicielska muzyka. Serial z Ann Marie Duff dużo skromniejszy i jak na mój gust aktorce zabrakło klasy. Rozbrajający jest jedynie młodziutki Tom Hardy w roli Roberta Dudleya, w moim odczuciu dużo ciekawszy niż Joseph Fiennes.