Trzymam tę książkę blisko łóżka. Nic lepiej mnie nie usypia.
...Styl tej powieści jest żywcem jak od sióstr Bronte: niespieszny i rozwlekły. W pewnym momencie rozglądamy się bezradnie, co się stało z bohaterami i gdzie ów się podziali, bo postaci co i rusz giną w potoku słów i natłoku didaskaliów. Autorka bawi się językiem, metafory są nośne, a słów jest tak wiele, że utykamy po drodze.
Schyliła się, powiedziała, spojrzała, utkwiła wzrok, westchnęła i wyszła.
Litości...
Na pięćdziesiątej stronie zastanawiałam się, o czym do diabła czytam.